Strona główna » Projekt » Edycje » Polonika - t. II: Polska siedemnastowieczna literatura okolicznościowa ze zbiorów Zamku Skokloster - Strona 4
Polonika - t. II: Polska siedemnastowieczna literatura okolicznościowa ze zbiorów Zamku Skokloster - Strona 4 PDF Drukuj

 

 

Jan i Krysztof Denhoffowie

 

KOLĘDA

 

 

Jezus - Bóg i Człowiek w stajence betlejemskiej narodzony

Pieśń

 

Co-ć się dzieje, szczodry Panie?

Zaraz jęczysz, płaczesz, łkanie

Ustkami purpurowemi

Wydajesz między niememi

 

Wołem, osłem, bestyjami,

Wzgardzonemi źwierzętami.

Gdzie stajenka nieużyta

Akwilony drzwiami wita,

 

Gdzie mrozy siwe mieszkają,

Ciepłe lata precz mijają,

Śnieg gdzie mlekiem farbowany

Przyodział spróchniałe ściany,

 

Stajnie ogrodził wałami

I nietrwałemi skałami

Dżdżu zmar<z>łego, kędy ani

Wróblik nędzny, ani łani,

 

Ani zając, ni jelenie

Mogą stawić swoje knieje.

Sowa nawet, nieprzyjazna

Światłości, swojego gniazda

 

Tam nie ma. Eurus z poszycia

Drze słomę, zbójca, pożycia

Gmach nie twego, rozwalona

Ściana jedna, nakrzywiona

 

Oto druga na dół leci,

Dach gęstemi okny świeci,

A podpory zawaleniem

Straszą nagłym i zginieniem.

 

Z alabastru uciosany

Albo z złota pałac lany

Tobie gwoli miałby sławny

Polikletes, grób swój dawny

 

Opuściwszy, robić ręką

I po dziś dzień nam pamiętną,

A szarłatu od Sydona

Zaciągnąwszy, obić łona

 

Ścian nierozumnych. Indyjskie

Perły i miękkie tyryjskie

Dery zdobić miały progi

Twe, królewicu mój drogi,

 

Lecz wszytko opak: żłób - łoże

(Co wżdy czynisz, o mój Boże?)

Panu świata, gdy się rodzi.

Za sługę z wołem uchodzi

 

Osieł uszasty, za gmachy

Pańskie oszarpane dachy.

Kto mi to da, abym w złote

Obrócił się kruszce, w flotę

 

Lub srebra z lochów perwańskich,

Lub w spiże z królestw hiszpańskich,

Lubo w marmur Albanijej,

Lub  w alabastr Enotryjej,

 

Lub w wieczne cedry libańskie,

Lubo w kupresy syjońskie,

Lub w dąb wieki nieprzeżyty,

W cegłę i cegielne nity?

 

Tu byś dopiero  na lata

Wieczne cudo ósme świata

Widział, Jezu, zgotowany

Gmach, pokoje i altany

 

Godne twojej wielmożności,

Mej znak wiernej uprzejmości.

Wy przynamniej zaśpiewajcie,

Wojska nieb ognistych, dajcie

 

Boską cześć Bogu małemu,

Rzewnie w jasłkach płaczącemu,

Obłok dżdżysty niech rozbije

Lutnia, która smutki myje.

 

Trzęś się ziemio, zagrzmi morze,

Pokłońcie się ranne zorze.

I ty, niebo, uderz czołem,

Co ustawnie chodzisz kołem.

 

Alić się Jezus rozśmieje,

Zadatek dobrej nadzieje,

Iże poty nie zaginie

Walecznych Denhoffów imię,

 

Póki Arkturus dżdże rodzi

I Oryjon w Wołu godzi,

Póki skazy nie zna żadnej

Z ognia Wieniec Aryjadnej.

 

Spojrzy, Jezu, Boskim okiem

Na Elżbietę, która krokiem

Cnych Bylofów następuje,

W przednich cnotach gdy przodkuje

 

Przodków swoich. Jej miesięcy

Niech dwanaście, jak najwięcy

Wieków złotych i bez winy,

Ciągną poczwórne godziny.

 

Radość, pokój i wesele,

Zgoda, miłość, przyjaciele

Niech się mnożą i kołowrót

Szczęścia nie skoczy na odwrót,

 

A czas, ociec niepamięci,

Denhoffów sławę poświęci.

Rzekłem, ali-ć słońce z morza

Wyjrzy, szczęśliwości zorza.

 

Płyną wieki Saturnowe,

Mądry lata Janus nowe

Ukował ciche Janowi,

Miłej ojczyzny synowi.

 

Światu sama wieczność powie,

Że Denhoff odważył źdrowie,

Aby pod niebiosa sława

Szła czwartego Władysława.

 

 



 
 
Odsłon: 567666